Na tej ławce
Dzisiaj w parku pierwszy raz podążyłem za twym wzrokiem
Za mrugnięciem twoim w ślad i spojrzeniem twoich oczu
Najdrobniejszym gestem swym i najmniejszym drżeniem powiek
Nie zdradziłem się, że już widzę to
Że nie patrzysz na mnie tak jak kiedyś, gdy
Tamtej wiosny, dawno tak,
Na tej ławce, pod tym białym krzakiem bzu
Usiedliśmy pierwszy raz.
W odległości spojrzeń dwóch i ostrożnie, krok za krokiem
Przyczajony niczym kot, podążałem za twym wzrokiem
Za zasłoną swoich rzęs ukrywałem się głęboko
Nie zdradzając się, że już widzę to.
Ref: Że nie patrzysz na mnie tak jak kiedyś, gdy
Tamtej wiosny, dawno tak,
Na tej ławce pod tym białym krzakiem bzu
Usiedliśmy pierwszy raz
I, że twoje oczy już nie błyszczą się
Jak błyszczały tego dnia
Gdy patrzyłaś na mnie pod tym krzakiem bzu
Na tej ławce pierwszy raz
Pejzaż
Pamiętam tamtą noc
Jak na obrazu tle
Na płótnie z leśnych traw
Ciemne kontury drzew
To był bardzo ciepły maj
Może czerwiec? Nie pamiętam dziś…
To był bardzo ciepły maj,
może lipiec? Dziś nie wie nikt…
I jeszcze pleców twych
Bladych w księżycu kształt
Ulotny pejzaż dwóch
Nagich splecionych ciał
Jeszcze
Mimo tylu lat za nami,
Pocałunków zapomnianych,
Marzeń zgrabnie odłożonych w kąt,
Długich godzin nieprzespanych,
Niespokojnych snów nad ranem,
Bólów głowy o poranku, wciąż
Jeszcze w głowie tak zielono mamy,
Jeszcze tyle nocy jest przed nami,
Jeszcze czasem wina zachce się.
Mimo spraw nierozwiązanych
Listów nigdy niewysłanych
Niewypowiedzianych myśli, to
Jeszcze ciągle mam dla Pani
Tyle kwiatów do zerwania
Do wyszeptania tyle wierszy…wciąż
Jeszcze w głowie tak zielono mamy,
Jeszcze tyle nocy jest przed nami,
Jeszcze czasem wina zachce się.
Jeszcze w głowie myśli wciąż zielone mamy
Jeszcze przecież tyle nocy jest przed nami
Jeszcze czasem wina zachce się.
Niebezpiecznie piękny świt
W twojej szmince karminowe słońce się odbija dziś
Każdym słowem melodyjnie drażnisz we mnie każdy zmysł
A ulice tego miasta i najmniejszy w parku liść
Tobą dzisiaj pachną intensywnie tak
Niebezpiecznie piękny świt.
Do mnie mów, mów – ogłusz mnie słowami,
Wierszem, który znam na pamięć.
Mów, mów – w ciebie zasłuchany
Już nie zasnę dziś.
Do mnie mów, mów – ogłusz mnie słowami,
Wierszem, który znam na pamięć.
Mów do mnie dziś, zanim skończy się
Niebezpiecznie piękny świt.
W całym mieście, nastrojony tobą dzisiaj każdy dźwięk
Nawet w deszczu za oknami, tak wyraźnie słyszę cię
A klaksony samochodów zawstydzone milczą dziś
Neonami miasto zaświeciło nam
Niebezpiecznie piękny świt.
W twojej szmince karminowe słońce się odbija dziś
I rozwożą już gazety
Niebezpiecznie piękny świt.
Zimą ogrzej mnie
Zimą ogrzej mnie jak ciepły koc
W ciemnoszare dni, grudniową noc
Zimą ogrzej mnie, w dłoni swej zbierz
Myśli złe, co nie dają spać
Doskonale będziesz czuła, że
Oto nadszedł ten właściwy dzień- otwórz drzwi,
Wyjmij słońce dziś z kieszeni swej
Na marcowym niebie zawieś je nad naszym domem
W babie lato owiń każdy dzień
W przedpokoju delikatnie tak ułóż je.
I jesienią gdy zapadnie zmrok,
Jak latawce wypuścimy je w noc listopadową.
Poranna kawa
Miliony myśli, setki mrugnięć, krótki sen
I w końcu budzę się
Przez moje okno do pokoju wpada deszcz
To nie obchodzi mnie
Bo naprawdę nie chce mi się nic
I na razie nie przeszkadzaj mi
Bo naprawdę nie chce mi się nic
Po prostu leżę i…
Znów zaparzę kawę rano
Resztki snu zjem na śniadanie
Czysta karta dnia
W niej zapiszę to, zapiszę to co chcę
Miliony planów, wielkich marzeń, itepe
I drugie tyle planów B,
Prognozy nierealne i fantazje te
Co i tak nie spełnią się
Miliony gestów, setki kroków- nowy dzień:
Tysiące twarzy co spotkam je
I kilka bardzo mądrych, wiecznie gadających głów
i tony niepotrzebnych słów.
Ja będę czekał
Dziś Warszawa budzi się
I każdy tutaj kwiat tak przypomina ciebie
Ten skwer dziś umajony tak,
A przecież kiedyś tu za rękę ze mną szłaś
Czy pamiętasz tamten plac
Gdy wiosną ciepły wiatr rozwiewał włosy nam
A noc na rozgwieżdżonym tle
Księżyca światłem tu rzeźbiła usta twe
Ja będę czekał, ja będę czekał
Pójdę na spacer, kupię gazetę
Znów może spotkam cię
Ten deszcz, co tak zaskoczył nas
I mokre włosy twe ułożył w rzędy fal
A w tle wspomnienie rozmów tych
Co rozpalały nas w zimowe krótkie dni
Dziś nad Wisłą pusto jest
Na naszej plaży dziś tych samych kilka drzew
Czy pamiętasz tamten czas
Gdy ich łagodny szum usypiał tutaj nas?
Małe kina (tekst: K. I. Gałczyński)
Najlepsze to małe kina w rozterce i w udręce,
z krzesłami wyściełanymi pluszem czerwonym jak serce.
Na dworze jeszcze widno, a już się lampa kołysze
i cienie meandrem biegną nad zwiastującym afiszem.
Kasjerka ma loki spadziste, króluje w budce złocistej,
więc bierzesz bilet i wchodzisz w ciemność, gdzie śpiewa film
Jakże tu miło się wtulić, deszcz, zawieruchę przeczekać
i nic, i nic nie mówić, i trwać, i nie uciekać.
Srebrzysta struga płynie przez umęczone serce
Drzemiesz w tym małym kinie jak list miłosny w kopercie.
Najlepsze te małe kina, gdzie wszystko się zapomina;
że to gospoda ubogich, którym dzień spłynął źle.
O, już się wieczór zaczyna! Księżyc wyciąga ręce.
Najlepsze te małe kina w rozterce i w udręce.
„Ty moje śliczne śliczności! Znów się do łóżka sam kładę.
Na jakimż spotkam cię moście? Twój pluszowy niedźwiadek”
Listopad
Listopad wciąż broni się
Ostatkiem sił przed zimy nastaniem.
Gałęzie drzew zazdrośnie nie wypuszczają
Liści, co wciąż choć martwe, nie pospadały
I znowu ty zapukasz w płaszczu do drzwi
Gdy będę w jesiennym nieładzie
I znowu ty zapukasz w płaszczu do drzwi
Jak co rok w listopadzie.
Niebanalnie
Z ambitnych planów, przemyślanych dzieł
Obdzieram bezlitośnie każdy dzień
Bo wiem, że zbyt poukładany świat
Tak źle służy nam.
Gdy nikt nie widzi, setką małych spraw
Zatykam ustalony przebieg dnia
Bo wiem, że zbyt poukładany świat
Źle nam służy
Z księżyca wziętych marzeń kilka mam
Rozbiję nimi każdy mądry plan
Bo wiem, że zbyt poukładany świat
Źle nam służy
Jeśli kochać to niebanalnie
Marzyć o tym co nierealne
Jeśli kochać to całkowicie
W nawias co dzień brać życie
Ostatni raz
A więc to dziś nadszedł ten dzień
Ostatni raz zjawiłaś się
I zapach twój (od lat ten sam)
Poczuję dziś ostatni raz…
Więc zabierz stąd, co twoje jest
Lecz zostaw mi tych kilka zdjęć
Szczęście sprzed lat zastygłe tu
Na setkach zdjęć wyblakłych już.
Napijmy się, co innego zostało nam…?